Żywiec: Betonowy problem czy przesadna nagonka na władze?

Na wstępie chcielibyśmy sprostować wczorajszy artykuł, w którym powiadomiliśmy o rewitalizacji rynku, dokładniej o pozbyciu się “betonozy”.  Niektórzy czytelnicy zorientowali się, że był to 1 kwietniowy żarcik ale nie każdy..  Dlatego chcielibyśmy po krótce omówić problem, który dostrzegają mieszkańcy Żywca.

Wczoraj w sieci pojawiło się mnóstwo żartów primaaprilisowch, również u nas. W zamieszczonym artykule poinformowaliśmy  o rewitalizacji żywieckiego rynku – zasadzeniu nowych drzew i krzewów. Podobny wpis ukazał się również na profilu facebookowym Burmistrza Antoniego Szlagora.:

Oba artykuły wywołały fale negatywnych komentarzy w temacie ,,betonozy” w naszym mieście. Wielokrotnie dodając zdjęcia z Żywca, dostrzegliśmy jak wielkim problemem dla naszych czytelników, jest brak roślinności, m. in. na żywieckim rynku. 

Przypomnijmy, rewitalizacja na żywieckim rynku miała miejsce w 2015r. w czasach gdy “betonoza” nie była jeszcze tak gorącym tematem społecznym dotykającym mieszkańców wielu miast w Polsce. Faktem jest, że na nowym rynku posadzono 39 klonów kulistych, które z każdym rokiem są coraz większe i okazalsze. Okazuje się, że w historii żywieckiego Rynku nigdy nie było wysadzonej tak dużej ilości drzewNależy pamiętać, że takie drzewa rosną około. 15cm rocznie. Po kilkunastu latach klony kuliste osiągają nawet 4 metry wysokości. 

Władze miasta niejednokrotnie spotykały się z krytyką mieszkańców jak i turystów, głównie z powodu braku miejsc gdzie można by było schować się przed palącym słońcem. Informacje te dotarły do naszego burmistrza, który znalazł sposób na rozwiązanie problemu.

W lipcu 2021r. na żywieckim rynku powstała strefa relaksu na której postanowiono kolorowe doniczki z młodymi drzewkami. Pod postem burmistrza ruszyła lawina komentarzy, głównie krytycznych. Wielu ich autorów oceniało pomysł jako kiczowaty. Faktem jest, że nie rozwiązało to problemu “palącego słońca”.

Sporo mieszkańców wspomina “stary rynek” ten przed rewitalizacją. Jednak przenieśmy się około 15 lat wstecz…

“Byłem wtedy nastolatkiem, często zdarzyło się przesiadywać ze znajomymi właśnie na rynku. Z tego co pamiętam, znajdowało się tam tylko 8 ławeczek, które często były przez kogoś zajęte. Podczas upalnych dni jedynym schronieniem były trzy ławeczki schowane za drewnianymi budkami, od strony ratusza. W ciągu dnia jedna i tak była zawsze zajęta, siedziała na niej Pani parkingowa 🙂 . Po drugiej stronie drewnianych budek, zaraz obok “Floriana” były kolejne dwie ławeczki, gdzie nie było przyjemności przesiadywać ponieważ śmierdziało z “toi toi” które stały obok ogródka piwnego. Pozostałe ławki były od strony “mr. hamburgera” gdzie w okresie letnim i tak świeciło słońce do 17/18. Jedynym miejscem gdzie można było usiąść to był ogródek piwny. Dodajmy, że przez rynek wtedy przejeżdżało sporo samochodów a nawet autobusy, był smród i hałas. Nie wspomnę nawet o tym, że dzieci nie miały możliwości się tam bawić, było bardzo niebezpiecznie ze względu na spory ruch.” – opowiada z jeden z czytelników.

Jak się okazuje, stary rynek nie był dobrym miejscem gdzie można było przesiadywać, szczególnie rodzinom z dziećmi. Jedynym schronieniem w tamtych czasach były parasole z ogródka piwnego, których na dzisiejszym rynku nie brakuje. Więc, co tak naprawdę jest problemem? 

Udostępnij na Facebooku:

Share on facebook
Facebook

Reklama

Zobacz również..

Reklama

STRONY

Nasze SOCIAL
Kontakt
Przewiń do góry