Sześciu odważnych ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR), specjalizujących się w ratownictwie jaskiniowym, wyrusza do odległej Turcji, aby uratować uwięzionego speleologa. Ta trudna misja odbywa się w górach Taurus, gdzie w jaskini o głębokości około 1000 metrów utknął 40-letni amerykański badacz jaskini.
Ratownicy GOPR Beskidy jadą do Turcji ratować Amerykanina
Dwóch ratowników GOPR z grupy Beskidzkiej dołączą do międzynarodowej akcji ratowniczej w Turcji. Na miejscu akcji udział biorą także ratownicy tureccy, Bułgarzy, Węgrzy, Włosi i Słoweńcy. To międzynarodowa akcja ratowników, która jednoczy się, aby uratować życie uwięzionego speleologa.
”Są to ratownicy GOPR specjalizujący się w ratownictwie jaskiniowym, w większości instruktorzy ratownictwa. Wiemy, że na głębokości ok. 1000 m w jaskini Morca utknął na wskutek nagłego zachorowania czterdziestoletni speleolog ze Stanów Zjednoczonych. Według relacji, poszkodowany krwawi z przewodu pokarmowego i nie jest w stanie samodzielnie wyjść na zewnątrz. W pierwszej turze wyrusza czterech ratowników, którzy rozeznają się na miejscu jaka jest sytuacja i w zależności od ich informacji zdecydujemy, czy pojadą z Polski kolejni ratownicy jaskiniowi. Gotowość do działań zgłosiło 19 ratowników GOPR” – powiedział PAP ratownik GOPR Paweł Konieczny.
Wyjątkowe wyzwania akcji ratowniczej w Turcji
Akcje ratownicze w jaskiniach są szczególnie trudne i wymagają nie tylko odwagi, ale także specjalnych umiejętności i specjalistycznego sprzętu. Jak wyjaśnił ratowników GOPR, Konieczny, trudności, które mogą napotkać na miejscu, są wielorakie.
“Trudnością jest samo środowisko jaskini, jej głębokość, niskie temperatury i duża wilgotność. Amerykański speleolog jest bardzo głęboko, czyli około 1000 metrów, a żeby do niego dotrzeć, potrzeba pokonać kilka tak zwanych studni jaskiniowych oraz przejść przez tak zwane meandry, czyli kręte i wąskie przejścia. Nawet nie wiemy, czy w tych meandrach zmieszczą się nosze jaskiniowe, więc zapowiada się, że może być to wielodniowa akcja” – wyjaśnił PAP Konieczny.
Według relacji, poszkodowany Amerykanin oczekuje na ratunek co najmniej kilkadziesiąt godzin. O zdarzeniu poinformował ratowników jego towarzysz, który powrócił na powierzchnię.